Wiadomości branżowe

Jak żyć krótko i węzłowato, a jak długo i szczęśliwie

24.10.2011 Komunikat prasowy Jak żyć krótko i węzłowato, a jak długo i szczęśliwie 24.10.2011 10:58 Anna Pikura W czwartek 6 czerwca 1985 roku zmarł Norman

24.10.2011

Komunikat prasowy Jak żyć krótko i węzłowato, a jak długo i szczęśliwie 24.10.2011 10:58 Anna Pikura W czwartek 6 czerwca 1985 roku zmarł Norman Wardhaugh Walker. Z pozoru nic w tym dziwnego, ostatecznie większość z nas spotka podobny los. Jednak w śmierci Normana Walkera było coś niezwykłego. Mianowicie ? choć był on osobą szeroko znaną, nie wiadomo, ile miał lat, gdy schodził z tego świata. Sceptyczna Wikipedia podaje, że zaledwie skromne 99, entuzjaści modelu żywienia propagowanego przez doktora Walkera ? że 109, 116, a nawet 119. Można pozostać przy zachowawczej wersji podawanej przez internetową Wikipedię, ale i tak trzeba przyznać, że dożycie 99 lat w dobrym zdrowiu i odejście w spokoju z powodu zwykłego znużenia tym padołem jest marzeniem wielu, którzy w wieku czterdziestu paru lat lądują pod kroplówką czy wysiadują krzesła w przychodniach rejonowych. Wśród nastolatków i ludzi przed trzydziestką modnie bywa deklarować, że lepiej żyć krótko i intensywnie, niż długo i byle jak. Przy czym ?intensywnie? definiuje się zwykle jako ?robiąc wszystko to, co niezdrowe i nierozsądne?. Dopiero kiedy w oczy zagląda widmo choroby, nałogu czy choćby własnego wyglądu w lustrze, optyka patrzenia zmienia się diametralnie. Zazwyczaj wielu dochodzi wtedy do wniosku, że zdecydowanie lepiej jest żyć długo i nawet bardzo byle jak niż krótko i bardzo kolorowo. A może jest jednak jakaś trzecia droga? Życie krótkie i zapętlone Zasada życia krótkiego i węzłowatego jest bardzo prosta do realizacji w sensie dosłownym dzięki rozlicznym ułatwieniom, jakie czyni z myślą o nas nowoczesna cywilizacja. Ludzkie ciało jako twór ?wzięty z ziemi? ma wprogramowaną w swoje funkcjonowanie nieustanną wymianę ze swoją substancją wyjściową. Samo w sobie stanowi cudowną fabrykę, dzień i noc bez zakłóceń przetwarzającą i wytwarzającą substancje tak skomplikowane i misterne, jakich próżno by szukać nawet w tajnych laboratoriach wielkich koncernów. Fabryka ta działa jednak w ramach wielkiego holdingu Przyrody. Aby produkcja nie stanęła i aby nie występowały awarie, musi zachodzić sprawna wymiana. W słynnym starym filmie ?Sabrina?, w którym młodziutka Audrey Hepburn zadebiutowała w strojach Huberta de Givenchy, partnerujący jej Humphrey Bogart wygłasza znamienną wypowiedź o wymyślonym w jego zakładach chemicznych tworzywie sztucznym ? otóż można z niego robić wszystko, meble, statki, domy, można je prawdopodobnie nawet jeść. Te słowa idealnie oddają ducha panującej od lat dwudziestych XX wieku wielkiej mody na tworzywa sztuczne i osiągnięcia ?nowoczesnej nauki?. Nowoczesny człowiek po przebudzeniu się (w atmosferze niekorzystnie zjonizowanej przez telewizor i komputer) raczy się na dzień dobry używkami z toksycznymi alkaloidami (?kawa czy herbata??), przyrządzonymi na bazie wody chlorowanej, fluorowanej lub w inny sposób podtrutej, następnie tą samą wodą traktuje swą skórę, często dodatkowo wspomagając jej drażniące i alergizujące właściwości chemicznymi preparatami nakładanymi na twarz. Potem zjada śniadanie w postaci produktów wysoko oczyszczonych i ?wzbogaconych? chemikaliami mającymi zastąpić pierwotny smak zdewitalizowanego pożywienia. Następnie udaje się do pracy (zwykle nie zażywając przy tym ruchu, tylko wsiadając w auto lub środek komunikacji), gdzie spędza wiele godzin w pozycji siedzącej bądź generalnie mało ruchliwej, po czym w analogiczny sposób jak jechał do pracy, wraca do domu, by zająć pozycję analogiczną jak w pracy i spożywać produkty analogiczne jak na śniadanie. Bywa jeszcze (coraz rzadziej) czas na rozrywkę, który człowiek spragniony życia krótkiego i barwnego spędza w sposób podobny jak wyżej opisany, pochłonięty przez fascynujący świat telewizji i Internetu. Ludzki organizm nie jest w stanie na dłuższą metę funkcjonować w ten sposób. Zaczynają się problemy. Uznawane zwykle za ?grom z jasnego nieba? i przytępiane na krótki czas za pomocą kolejnej dawki chemii. Życie krótkie zaczyna się wówczas robić nader węzłowate. Węzły chłonne i inne drogi eliminacji toksyn nie nadążają z transportem na zewnątrz, zatykają się, w jelitach ? zwłaszcza grubym ? tworzą się złogi, zapychają się naczynia krwionośne, a wszędobylska limfa z braku naturalnej pompy ssąco-tłoczącej, jaką jest ruch, nie ma jak krążyć i spełniać swoich zadań. Życie krótkie na własne życzenie jest więc na tyle barwne, na ile pozwalają ustawienia kolorów w naszym komputerze czy odbiorniku telewizyjnym. Czy musi tak być? Oczywiście nie. Można żyć długo i szczęśliwie, jeśli się o to postara. Jeśli dostarczy się fabryce naszego ciała substratów potrzebnych do produkcji, przestanie się obciążać ją truciznami i zapewni ruch tzw. aerobowy, czyli uruchamiający jak największe partie mięśni, który pozwala sprawnie działać sercu i płucom. Najlepszym na to dowodem są krzepcy staruszkowie i krzepkie staruszki z obszarów, na które nie dotarła jeszcze pełnia naszej cywilizacji. Zamiast spędzać czas przed telewizorem i żywić się produktami nabytymi w hipermarkecie, krzepcy staruszkowie od świtu do nocy uwijają się w ogrodzie czy na polu i żyją długo, karmiąc się jarzynami, produktami kiszonymi i jogurtem. Pojęcie domu spokojnej starości nie jest im znane. Ich rówieśnicy z krajów wysoko rozwiniętych, z największym trudem kuśtykający między kolejką do lekarza a apteką, mogliby im pozazdrościć. Warto więc w miarę możliwości podążyć w ślady krzepkich staruszków ? i co do menu, i co do trybu życia. Na obiad warzywko, na śniadanie też Co do menu, sztuka jest trudna, skoro niełatwo dziś w sklepie dostać nawet chleb bez udziwnień. Przeprowadzając się za miasto, cieszyłam się na myśl, że będę mogła korzystać z wiejskiego jedzenia. Zapomniałam o owym odcinku Czterdziestolatka, w którym Henryk Hunko jako rolnik już w latach siedemdziesiątych edukował spragnionego wiejskiego powietrza inżyniera Karwowskiego i doktora Stelmacha w kwestii, skąd na wsi bierze się jedzenie (odpowiedź: z zakupów w Warszawie). Ponieważ przekonaliśmy się na własnej skórze, że obecnie na polskiej wsi wiejski chleb (ani w ogóle normalny chleb) nie istnieje, nauczyliśmy się go piec sami. Jeden kilogram pysznego chleba na zakwasie (skład: mąka, zakwas, woda plus dowolne zioła) kosztuje nas (nie licząc robocizny) ok. 2 złotych. Czysty zysk ? plus samo zdrowie. Pod warunkiem, że mąka jest dobra. W sklepach można bowiem spotkać mąkę ulepszoną, której producenci deklarują, że dla podniesienia jej walorów spożywczych ?wzbogacili? ją w węglan wapnia albo fosforan magnezu. Smacznego! Mąkę ?wzbogaconą? w węglan wapnia nazywamy u nas w domu bardzo trafnie mąką z gipsem, a kiedy przez nieuwagę zdarzy się nam ją kupić, chleb czy ciasto smakują jak z dodatkiem gipsu. Najlepiej kupować mąkę z pełnego przemiału albo do zwykłej dodawać choć nieco otrębów i zarodków, żeby zwrócić wartości, które jej zabrano. Co jeszcze jeść? Produkty z warzywniaka. Specjaliści od żywienia są zgodni: zawartość surowych warzyw i owoców w codziennej diecie powinna być duża. To znaczy ? tutaj wersje bywają różne ? od 50% do 80%. Są wersje jeszcze radykalniejsze. Siedemdziesięciosiedmioletni dziś George Malkmus ? który w wieku 42 lat dzięki zmianie diety i trybu życia cofnął się znad grobu (rak jelita grubego i stan przedzawałowy), a dziś twierdzi, że czuje się lepiej niż w wieku 20 lat ? proponuje aż 85% surowych warzyw i 15% gotowanych jako codzienne menu. (Gotować i piec warzywa należy najlepiej w skórce i wraz z nią zjadać). Uzupełniać to można kaszami i pełnoziarnistym pieczywem. Wspomniany na początku Norman Walker zasłynął jako propagator wiodącej roli soków (wymyślił nawet sokowirówkę obecną na rynku do dziś!) i surówek w codziennym menu. Tak czy inaczej ? kto chce być zdrowy, musi przewartościować swój jadłospis. Chwyć za łopatę Zdaniem wielu człowiek może być zdrowy tylko w swoim naturalnym środowisku ? czyli w ogrodzie. Codzienne machanie łopatą ? a jeszcze lepiej widłami (bardziej aerobowe, mniej siłowe) ? pozwala organizmowi sprawnie pracować i na bieżąco pozbywać się toksyn i odpadów. Nie każdy jednak ma ogród i nie każdy lubi sport. Co wtedy? Wykorzystywać okazje! Nieużywanie windy i pokonywanie kilku pięter w górę to idealny drenaż limfatyczny. Energiczny marsz do pracy i z powrotem to świetna dawka codziennego ruchu. Gdybyż jeszcze w czystym powietrzu… Kto żyje wyłącznie w pomieszczeniach zamkniętych, windzie i samochodzie, ten ryzykuje własne zdrowie. Ale nie jest jeszcze na całkiem straconej pozycji. Nauka zdołała wymyślić urządzenia zastępujące ruch zapracowanym czy zwyczajnie leniwym. Opierają się na mechanizmie stymulowania ruchu mięśni i pobudzania krążenia i przepływu limfy. Z zabiegów można korzystać w niektórych gabinetach piękności, a deklarowane działanie antycellulitowe to tylko jeden aspekt z całego dobroczynnego spectrum. Jedną z najnowocześniejszych aparatur tego rodzaju jest TimeMachine marki ANNA PIKURA, wykonująca tzw. dermomasaż. Zabieg ten, wykonywany w Klinikach Odnowy Kolagenowej ANNA PIKURA łączy zalety energicznego masażu manualnego z oddziaływaniem podciśnienia. Klient spokojnie leży, cellulit zanika, a przy okazji pompa ssąco-tłocząca potrzebna do szczęścia limfie działa w najlepsze. Kobieta wychodzi z zabiegu nie tylko zgrabniejsza, ale i zdrowsza. Tym bardziej, że w Klinikach podczas zabiegu dodatkowo aplikuje się kolagen aktywny biologicznie. A skoro o kolagenie mowa… ?przejdźmy do tematu kosmetyków. Jeśli mamy zamiar przestawiać się na życie bez chemii, to i w tej dziedzinie musi się dokonać przewartościowanie. Lektura składu kosmetyku powinna wejść w krew każdej miłośniczce urody. A gdy już wejdzie w krew, może się zdarzyć, że zmrozi ją w żyłach, jeśli okaże się, że ukochany dotąd kosmetyk zawiera mnóstwo syntetycznej chemii. Świeżo wyedukowana domorosła kosmetolożka pojmie wtedy, dlaczego ma problemy z cerą albo dlaczego jakiś krem zamiast pomagać, jeszcze nasila podrażnienia, Nurt kosmetyków organicznych, czyli ekologicznych, na Zachodzie bardzo silny, powoli dociera i do Polski. Nie musimy się jednak wcale oglądać na Zachód ? polskie marki ekologiczne należą do najlepszych na świecie. Sztandarowym tego przykładem jest kolagen aktywny biologicznie, uzyskany przez polskich naukowców, proponowany dziś przez kilka różnych marek. Nie należy go mylić z kolagenem w ogóle. Na fali popularności tego pierwszego ? aktywnego ? wypływają wszelkiej maści kosmetyki z kolagenem w nazwie. Jednak kosmetyk, który zawiera konserwanty i inne syntetyczne substancje chemiczne, jest pakowany do plastikowych pojemników i przechowywany w temperaturze pokojowej, a nawet wyższej (podświetlana półka w perfumerii), nie może zawierać kolagenu aktywnego biologicznie ? misterna spiralna struktura tego białka, zwana potrójną helisą ? jest bardzo wrażliwa na niekorzystne bodźce i bezpowrotnie się rozpada. Prawdziwy kolagen aktywny biologicznie musi być przechowywany w bardzo rygorystycznych warunkach. I nic dziwnego ? jest ?żywym? białkiem i nie zawiera konserwantów. Najbardziej zaawansowanym kolagenem aktywnym biologicznie na rynku są preparaty kolagenowe AP BIOAKTIV marki ANNA PIKURA. Już przy pierwszym kontakcie skóra doznaje zachwytu ? pomyśleć tylko: zero ?chemii?, sama dobroduszność natury! Przy regularnym stosowaniu znikają nie tylko zmarszczki i zwiotczenia, ale i wszelakiego typu problemy, z trądzikami włącznie. Można łączyć jego stosowanie z aplikacją roślinnych kosmetyków ekologicznych. Stworzono zresztą nawet całą linię botanicznych biokremów ANNA PIKURA, tak aby dzięki kolagenowi mogły jeszcze skuteczniej odmładzać skórę oleje z róży piżmowej i z awokado, masła tucuma i kpangnan, wyciągi z kwiatów kasztanowca i z opuncji. Wypróbowałam kolagen w najrozmaitszych zastosowaniach. Nakładam go nawet wtedy, gdy podrażnię dziąsła ? szybko wracają do stanu wzorcowego. W tym jednym kobieta cywilizowana może więc mieć przewagę nad krzepką staruszką ? dziś nauka pozwala zachować młodą twarz nawet w późnym wieku. Ale tylko jeśli współpracuje z naturą. Kosmetyki mineralne Kobieta, która żyje tak, jak wcześnie opisano, a na dodatek używa kosmetyków bez chemii ? szczególnie kolagenu aktywnego biologicznie ? a może nawet od czasu do czasu korzysta z zabiegu rewitalizacji (też oparty na naturalnych procesach i też dostępny w Klinikach Odnowy Kolagenowej), nie potrzebuje żadnych kosmetyków do makijażu. Jednak przyzwyczajenie ? druga natura. Niektórym paniom ciężko wyjść domu ze świadomością, że w torebce zabrakło szminki i pudru. Na szczęście istnieją kosmetyki kolorowe bez syntetycznej chemii, oparte na składnikach naturalnych. Jeden taki kosmetyk jest zresztą znany już od pewnego czasu jako ?Ziemia Egipska? (Aegyptische Erde), brązujący puder, który przy okazji pielęgnuje skórę. Dziś oferta ekologicznej ?kolorówki? jest już szersza i obejmuje mineralny make up także do stosowania na oczy i usta. Całą linię mineralną proponuje Art Deco, a na rynku polskim są też dostępne niedrogie produkty mineralne amerykańskiej marki E.L.F. (Eyes Lips Face) naprawdę bez chemii. Są już u nas marki takie jak Rhea i znakomita Lily Lolo, w której składach ciężko wypatrzyć szkodliwe ingrediencje. Polując na mineralny makijaż, trzeba jednak zachować podobną ostrożność jak przy zakupach żywności i kosmetyków, sprawdzając, czy przypadkiem ze składu nie wychynie jakiś olej mineralny, paraben czy phenoxyethanol. To nie jest tylko kwestia urody. Podrażniona chemikaliami skóra nie spełnia należycie swych funkcji, co stanowi dodatkowy stres i utrudnienie dla całego organizmu. A przecież dociekamy tutaj, jak żyć długo i szczęśliwie! Żródło: http://www.annapikura.com (Kolagen, Zmarszczki, Żylaki, Rozstępy)

A to już wiesz?  Ścierki za 2000 zł? Sprzedaż na pokazach ma się dobrze

Artykuly o tym samym temacie, podobne tematy